piątek, 28 września 2018

"Nikt nie idzie" Jakub Małecki

Hejka kochani! Ostatnio recenzowałam dla Was "Dygot" Jakuba Małeckiego, a dzisiaj mam dla Was przedpremierową recenzję jego nowej książki, a mianowicie "Nikt nie idzie".


Opis fabuły 

Kochani zdałam sobie właśnie sprawę jak ciężko przytoczyć fabułę tej książki bez jakichkolwiek spojlerów, dlatego ograniczę się do niezbyt obszernego opisu. Powieść ma swój początek w czasach PRLowskiej Warszawy. Poznajemy w niej rodziców naszego bohatera, lecz akcja w tym miejscu jest bardzo krótka i szybko przeskakujemy do czasów bardziej współczesnych. Tam w tramwaju Olga dostrzega tajemniczego mężczyznę z plecakiem wypełnionym balonami . Lecz czy to za mężczyzna, a może jednak chłopczyk, wygląda trochę jak mieszanka jednego i drugiego. Losy naszych bohaterów ponownie przetną się podczas wypadku na skrzyżowaniu.


Moje opinie

Zacznę od tego, że ten opis brzmi jakby tam miał wystąpić romans, nie martwcie się, ta książka nie ma z romansem nic wspólnego. Jest to bardzo życiowy zbiór wspomnień naszych bohaterów, opisów ich uczuć i wcześniejszego życia, nie zawsze tak dobrego jak na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać. Ciężko w ogóle cokolwiek mi się o tej książce napisać, bo z pozoru była ona tak bardzo zwyczajna ot kilka wspomnień. Ale musicie wiedzieć, że to co robi Pan Kuba jest niesamowicie hipnotyzujące. Chcę też wspomnieć ta powieść nie porwała mnie, ani nie wytrząsnęła mną tak mocno jak "Dygot", ale otuliła mnie sobą, czułam się zahipnotyzowana klimatem i stylem. Bo styl to Małecki ma bezbłędny, piękny, ale bardzo prosty. Nie jest to styl "Dziadów" (może dlatego, że Pan Kuba nie wciągał nic przed pisaniem!), bo nawet jeśli dałabym tę książkę mniej wykształconej osobie to jest ona w stanie ją zrozumieć bez internatowych interpretacji. Ale z drugiej strony jest to literacka uczta, ja naprawdę nie wiem jak on to robi! Chcę też powiedzieć co nieco o tym jak skonstruowana jest książka, bo bardzo przypadło mi to do gustu. Ma ona krótkie rozdziały, a do tego jest jeszcze podzielona na części, i tych części jest sporo. Dlatego za każdym razem kiedy chciałam odłożyć ją na chwilę to zerkałam za ile jest nowa część i doczytywałam do tej części, zamiast zostawiać w połowie rozdziału. Ta konstrukcja chyba sprawiła, że przeczytałam książkę naprawdę szybko!  Akcji w niej jest niewiele, i najczęściej jeśli już jest to snuje się powoli do przodu, bez skrajnych emocji, tylko delikatne tony więc jeśli czytaliście ostatnio dużo takich powieści z wybuchami i pościgami to ona może się nadawać na małe wytchnienie. Najlepiej czytać ją pod kocem z herbatką w ręce i delektować się każdym słowem. Ogólnie jeśli miałabym wybrać słowo jakim bym opisała "Nikt nie idzie" to byłaby to delikatność.

,,Po drodze często mijają mężczyzn w nieokreślonym wieku, prawdopodobnie znacznie młodszych, niż wskazywałby na to ich wygląd. [...] Przycupnięci na krawędziach swoich dawnych planów na życie, odmieniają ,,ja'' przez wszystkie przypadki. Mnie to kiedyś. Ja jak pracowałem w. Ze mną nigdy nie było tak, że. A ja to w życiu. Ja to pierdolę''

Podsumowanie

Tradycyjnie, dla kogo polecam? Dla osób dojrzałych emocjonalnie, które lubią się delektować książką i dla których akcja nie jest najważniejsza. Nie wiem co jeszcze mogłabym o niej powiedzieć, ogólnie polecam! Bardzo też dziękuję Czytam Pierwszy za egzemplarz przedpremierowy, gdyż premiera jest 31.10.
9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz